NewsSport

Brutalne zderzenie „Lewego” z rzeczywistością

Pierwszy poważny mecz Barcelony w tym sezonie pokazał, że nowej drużynie Roberta Lewandowskiego jeszcze bardzo daleko do ideału.

Nie tak Robert Lewandowski wyobrażał sobie powrót do Monachium. Nasz napastnik koniecznie chciał uniknąć Bayernu w fazie grupowej Ligi Mistrzów, ale los po raz kolejny pokazał, że jest przede wszystkim złośliwy.

Jednak dla kibiców był bardzo łaskawy, bo bardzo szybko mogliśmy się przekonać, czy na sprzedaży Polaka szefowie mistrza Niemiec przede wszystkim zarobili blisko 50 mln euro, czy jednak stracili genialnego napastnika.

Po wtorkowym spotkaniu Bayernu Monachium z Barceloną trudno o ostateczną odpowiedź, ale widać, że Bawarczycy dobrze sobie poradzili z odejściem najlepszego środkowego atakującego na świecie.

Przed hitem fazy grupowej Champions League można było jednak odnieść inne wrażenie. Barcelona imponowała piękną grą, a Robert Lewandowski kolejnymi golami. Bayern za to miał trochę problemów, zremisował trzy ostatnie ligowe mecze i w Bundeslidze ma najgorszy start od dwunastu lat. Czyli od czasów, gdy „Lewy” dopiero opuszczał naszą Ekstraklasę i ruszał na podbój Niemiec.

We wtorkowy wieczór przekonaliśmy się jednak, ile znaczą wygrane z Cadizem, Realem Valladolid czy Viktorią Pilzno. Bo gdy przyszło co do czego i pierwszego poważnego spotkania, to Duma Katalonii pękła. O ile jeszcze w pierwszej połowie gracze Xaviego walczyli z Niemcami jak równy z równym i mieli nawet lepsze sytuacje, o tyle po przerwie z „Lewego” i spółki zeszło powietrze po dwóch nokautujących ciosach ekipy Juliana Nagelsmanna.

Ten mecz pokazał, że Barcelonie jeszcze dużo brakuje. Pokazał również, że Bayern radzi sobie bez Roberta Lewandowskiego. Może nie doskonale, może nie perfekcyjnie, ale po dwóch kolejkach Ligi Mistrzów w „grupie śmierci” ma komplet punktów i ani jednej straconej bramki. A teraz czeka go dwumecz z najsłabszą w tym zestawie Viktorią Pilzno. Za to Barcelonę dwa starcia z bardzo mocnym Interem Mediolan, który przecież też chce awansować do 1/8 finału.

Robertowi Lewandowskiemu nie udał się powrót na stare śmieci. W pierwszej połowie miał jedną doskonałą okazję, ale im dłużej trwał mecz, tym lepiej środkowi obrońcy Bayernu przypominali sobie, jak przeszkadzali Polakowi w trakcie treningów i we wtorek pokazali to również w trakcie spotkania.

Po przerwie nasz napastnik zajął się przede wszystkim rozgrywaniem, a to jest zawsze sygnał, że bliżej bramki nie ma czego szukać. Tak było dawniej również w reprezentacji Polski. Dayot Upamecano i Lucas Hernandez doskonale przewidywali każdy ruch naszego gracza i nawet nie musieli go zbyt często faulować. Wystarczyło odpowiednio się ustawić.

Oczywiście na wyciąganie ostatecznych wniosków jest jeszcze zdecydowanie za wcześnie. Ale już wiadomo, że o ile w LaLiga Katalończycy są już niesamowicie mocni i pewnie do samego końca będą się liczyć w walce o mistrzostwo Hiszpanii, to jednak w Europie jeszcze nie odzyskali dawnej pozycji.

Euforia po pokonaniu w pierwszej serii spotkań Champions League Viktorii Pilzno aż 5:1 była olbrzymia. Ale to był przecież najsłabszy zespół w tej grupie, dla którego jakikolwiek punkt zdobyty w tej edycji Ligi Mistrzów będzie olbrzymim sukcesem. A gdy dla Barcy przyszło co do czego, to skończyło się pierwszą porażką w sezonie.

Nawet jeśli na odpowiedź, czy „Lewy” dobrze wyszedł na tym transferze, jest dużo za wcześnie, to już wiadomo, że po zmianie barw nic się nie zmieniło, jeśli chodzi o rywalizację Bayernu z Barceloną. Niemcy odnieśli piąte zwycięstwo z rzędu nad zespołem z Katalonii, a w trzech ostatnich starciach nie stracili nawet gola. Tak jakby nie sprawiało im różnicy, że czy mają Roberta Lewandowskiego, czy jednak go nie mają.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *